Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/pod-miara.szczecin.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server314801/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 17
wschody słońca równie mocno jak

Zarumieniła się, lecz nie potrafiła ukryć podekscytowa¬nia. Było tu tyle pracy!

wschody słońca równie mocno jak

Nie był w stanie pojąć, jakim cudem udało mu się wy¬puścić Tammy z objęć i odsunąć na przyzwoitą odległość. Wymagało to niemal nadludzkiego wysiłku z jego strony. Czuł się tak, jakby ktoś wydarł mu pół serca.
- Aha - odparła z rezerwą.
- Z największą przyjemnością. Pokażę pani pokój. Pro¬szę tędy.
znajdował się wraz z Różą na planecie Szczęśliwego Imienia. Spotkali tam Smutną Dziewczynę.
- Sama powiedziałaś, że nie możesz mieszkać ze mną pod jednym dachem.
wszystkim. Czyżby to oznaczało, że Róża może być też wulkanem? Albo baobabem?...
niż wyraził przypuszczenie i wyciągnął rękę po Różę.
Wreszcie za piątym razem...
- No proszę, Sayre. Dzięki za fatygę. Sayre zignorowała brata, co było najlepszą linią postępowania wobec niego. - Na dole wpadliśmy na Tima Caroe - powiedział Beck. - W takim razie wiecie już tyle, ile ja. - Chris spojrzał na siostrę. - Huff o ciebie pytał. - Wiesz może dlaczego? - Nie mam bladego pojęcia. Myślałem, że ty mi powiesz. - Nie. - Może ma to coś wspólnego z twoim nagłym, zainteresowaniem fabryką. - Powiedziałam przecież, że nie wiem. Na tym zakończyli rozmowę. Zajęli miejsca w poczekalni, starannie omijając się wzrokiem. W końcu Beck wstał i oznajmił, że idzie poszukać automatu z przekąskami. Sayre odrzuciła ofertę, że przyniesie jej jakiś napój. - Pójdę z tobą - rzekł Chris i wyszedł wraz z Beckiem, pozostawiając ją w poczekalni sam na sam z jej strachem przed wizytą u Huffa. Nie mogła sobie wyobrazić skruszonego ojca, ale z drugiej strony, nigdy wcześniej nie zajrzał śmierci w oczy. Czyżby stojąc nad przepaścią i spoglądając w dół, przeraził się piekła, które na niego czekało? Czy w obliczu wiecznych mąk i potępienia, jakie były mu pisane, chciał prosić ją o wybaczenie i obiecać zadośćuczynienie za wszystkie krzywdy? Jeżeli tak, tracił jedynie czas. Sayre nigdy mu nie wybaczy. Siedziała samotnie w poczekalni, gdy pielęgniarka zaanonsowała, że może teraz odwiedzić ojca. Poprowadziła Sayre w kierunku łóżka, na którym leżał Huff, podłączony do mrugającej i popiskującej w regularnych odstępach maszynerii. Do nosa biegły rurki doprowadzające tlen. Leżał z zamkniętymi oczami. Pielęgniarka wycofała się dyskretnie. Wpatrując się w twarz Huffa, Sayre nie mogła pojąć, jak ten człowiek, który dał jej życie, zdołał tak kompletnie zniszczyć miłość córki do siebie. Pamiętała czasy, gdy była małą dziewczynką i z utęsknieniem wyczekiwała jego powrotu po pracy. Oznajmiał swoje przybycie głosem, który dudnił w przestronnych korytarzach domu, wypełniając go witalnością, której brakowało podczas jego nieobecności. Huff był sercem, które pompowało życie, dobre lub nie, w całą rodzinę. Pamiętała, że najmniejszy znak, iż ojciec ją zauważył, był dla niej cenniejszy niż prezenty, jakie dostawała pod choinkę. Pielęgnowała jego nikłą aprobatę niczym najcenniejszy skarb. Chociaż czasami Huff ją przerażał, kochała go kiedyś z całego serca, z bezmiernym oddaniem. Wtedy jednak spoglądała na niego oczami dziecka, ślepymi na jego nieprawość. Chwila, w której wreszcie przejrzała, była najboleśniejszym, odzierającym z iluzji doświadcze-niem w jej życiu. Stała koło łóżka przez kilka chwil, zanim zorientował się, że tu jest. Otworzył oczy i uśmiechnął się, wymawiając jej imię. - Dobrze się czujesz? - spytała. - Po tym, jak nafaszerowali mnie prochami... - Twój stan jest stabilny. Ciśnienie, puls i tak dalej. Skinął głową w zamyśleniu, ledwie słuchając. Patrzył na nią uważnie. - Walczyłem z matką o twoje imię, Sayre. Uważałem, że jest głupie. Dlaczego nie Jane, Mary albo Susan. Ona jednak nalegała i teraz cieszę się, że to zrobiła. Pasuje do ciebie. Sayre nie chciała oddać się razem z Huffem wspomnieniom. Byłaby to obrzydliwa hipokryzja. - To musiał być nieduży zawał, inaczej nie byłbyś teraz w takim dobrym stanie - przywołała Huffa do rzeczywistości. - Widzę, że stałaś się specjalistką od chorób serca - rzucił uszczypliwie.
pierwszy.
- Nie. Królu. Przybyłem tu z tym kwiatem, ale nie po to, by ci go wręczyć. Ten kwiat jest moim przyjacielem.
odwrócił. Skupił swoją uwagę na czyszczeniu. Od czasu do czasu zerkał jednak ukradkiem na Różę, gdyż bardzo
Tammy wściekła się.
nie mogę zostać tu z tobą. To nie wypali. Sam widziałeś, jak wyszło wczorajszego wieczora.

już o nocy, a teraz oto siedzi za jego biurkiem!

szczera w tym, co robisz.
Odwrócił się i bez słowa wyszedł z pokoju. Chwilę później usłyszała
ÓSMY
i dla kogo pracuje, a kiedy wybierał się w podróż, nigdy nie mówił,
– Nie wiem, kochanie, ale to się już nie powtórzy. – Kate gładziła ją
nawet trzy posady nie wydawały się wystarczające.
– Oczywiście, jeśli pozwolisz.
przysłuchiwać się rozmowie, lecz właśnie w tym momencie Ellen odłożyła
– Prawdopodobnie to dziewczynka – mruknął. – Dziewczynki mają
tutaj nie zawiniła.
- Dobre jedzenie, Malindo. - Pogryzł kartofle
i uśmiech Kate.
żebyście byli szczęśliwi, a ukrywanie się nie jest tym,
Malinda dostrzegła w jego oczach rozczarowanie.
Lily westchnęła w duchu i zawahała się przez chwilę, zanim

©2019 pod-miara.szczecin.pl - Split Template by One Page Love